Dziś recenzja cieni grashka które dostałam dzięki uprzejmości sklepu
igruszka.pl. Wybrałam dwa kolory
tea rose oraz
fandango. Lubię fiolety i róże dlatego postawiłam na te dwa odcienie. Bardzo kusiło mnie złoto i trochę żałuję, że się na nie nie zdecydowałam, szczególnie po tum poście u Trustmyself
<KLIK>.
Przejdźmy do sedna. Bardzo podoba mi się design cieni, czarne surowe opakowania z lekkim wzorem. Wyglądają elegancko i stylowo. Cienie aplikujemy na mokro. Na sucho spisują się słabo bo są mało intensywne. Na mokro dają radę, szczególnie fiolet. Róż jest raczej transparentny. Nakładałam je wilgotnym pędzelkiem, ale ciężko było wydobyć z nich głębię koloru. Z fioletem pracowało mi się o wiele lepiej. Łatwo było nim zrobić kolorowa kreskę na oku. Róż natomiast daje lekki połysk i delikatny kolor, raczej do rozświetlenia niż do samodzielnego stosowania. Fiolet ładnie się blenduje, róż natomiast znika na powiece. Szkoda, że w gamie kolorystycznej nie ma więcej odcieni. Bardzo kusi mnie złoto... może w nie zainwestuje:D Utrzymują się na bazie z hean bez zarzut do aż do zmycia. Szczerze to nie podbiły mojego serca, znam inne cienie które lepiej mi pasują a są w podobnej cenie.
Poniżej makijaż wykonany tymi cieniami + czernią ze sleeka
Przepraszam za mokre włosy:D
Oraz kreska wykonana fioletowym cieniem
Oraz usta pociągnięte lekko fioletowym cieniem