wtorek, 30 lipca 2013

Pin up weekend ♥

Pamiętacie stylizację Edwarda Nożycorękiego? <KLIK> Dzięki niej udało mi się przeżyć jeden z najpiękniejszych weekendów w moim życiu. Zespół Maxlash zorganizował spotkanie dla blogerek w Poznaniu. Praca ta dała mi możliwość wyjazdu i nie żałuję!


Zaczęło się w sobotę z samego rana, szare BMW podjechało po mnie na dworzec. Od razu poznałam Maćka, sprawcę całego zamieszania oraz chwilę później poznałam Monikę, przecudowną blogerkę . Zostawiłyśmy bagaże w hostelu wyruszyłyśmy na zwiedzanie Poznania, ja jako turysta Monika w formie przewodnika. Moczyłyśmy nogi w fontannie, rozmawiając i łapiąc gorące promienie słońca, które przywitało nas w tym przepięknym mieście. Potem czas zaczął płynąc jakby szybciej,  nasza szóstka zebrała się na rynku. Maciek bardzo fachowo (czyli czytając dane z kartki:DD) oprowadził nas po Poznaniu, zobaczyłyśmy trykające koziołki!:) Następnie gdy pojawiła się już Agnieszka i Magda poszłyśmy na lunch do Crime Story. Wiadomo jak to na początku bywa, trochę nieśmiało, jakby nie było, to w obcym gronie. Nie trwało to jednak zbyt długo bo na szczęście trafiliśmy na jedną bardzo rozgadaną blogerkę( Madziaaa:*)
Dostałyśmy również po "dzienniku", który miał nam pomóc zapamiętać wydarzenia tego weekendu a na koniec każda miałą napisać kilka słów dla każdej z uczestniczki. Z początku byłam sceptyczna co do tego pomysłu, ale w praktyce okazało się, że to świetna sprawa. Teraz gdy czytam zapiski dziewczyn w moim notatniku aż mi się łezka kręci ze wzruszenia.


Czas na najważniejszy punkt tego wyjazdu czyli przebieranki pin up. W salonie Malinowa Od-nowa przywitała nas współwłaścicielka firmy Maxlash -  Kasia, niesamowicie ciepła i pozytywna osoba o przepięknym kolorze włosów. Zaczął się pokaz makijażu stylizowanego, wizażystka dokładnie pokazała nam co i jak oraz cały czas służyła nam pomocą w razie trudności. Następnie brałyśmy się do roboty i malowałyśmy się. Czas umilały nam smaczne przekąski i drinki(arbuzowy<3 mniam!). Czas leciał tak szybko, ze niewiele pamiętam:D Oddałam się po makijażu w ręce Eli, wspaniałej fryzjerki która sprawiła, ze przeniosłam się w czasie.


Przyłapana ;)



W stylizacji pin u poczułam się jak ryba w wodzie. Bawiłam się rewelacyjne pozując do zdjęć. Wszystkie dziewczyny oraz całą załoga Maxlash prezentowali się cudownie. Madzia robiła nam zdjęcia przed salonem, starając się w tych polowych warunkach uchwycić jak najwięcej. Chwilę później wywieźli nas w pole:D Ale nie dosłownie;) Dwoma samochodami pojechałyśmy w plener na "piknik". Był szampan, muffinki, kolorowe lizaki, kocyk w kratkę... rewelacja.  Wszystko było dzielnie uwieczniane przez Magdę, która latała w szpilkach po trawie(należy Ci się wielki buziak za poświęcenie.

Tuszuję siniaka;)








Gdy powoli myślałyśmy, ze to koniec zabawy okazało się..., ze to dopiero początek. Białą limuzyna podstawiona specjalnie dla nas. To się nazywa życie! Śpiewałyśmy w środku, śmiałyśmy się, piłyśmy szampana, robiłyśmy fotki i najważniejsze czyli wystawiałyśmy głowy przez szyberdach. Samochody na nas trąbiły, ludzie machali:) To naprawdę niesamowicie miłe przeżycie.Gdy emocje już trochę opadły udaliśmy się na kolację, tam troszkę odpoczęłyśmy i dopiero poczułam zmęczenie.Postanowiłyśmy iść się odświeżyć by następnie pójść do klubu Cuba Libre.





 Oczywiście nie byłabym sobą gdybym nie zaliczyła wpadki:D w drodze do klubu musiałam zahaczyć obcasem o wybrukowaną ulicę i wywinąć orła. Na szczęście nic mi (ani butom) się nie stało, mogłam się otrzepać i iść dalej:D W środku siedzieliśmy w loży ciesząc się swoim towarzystwem. Nie obyłoby się bez tańca i zabawy wiec szybko uderzyłyśmy na parkiet.Byliśmy maksymalnie zmęczeni więc powoli dziewczyny zaczęły się wykruszać by odpocząć w hostelu. Do końca zostałam z AgąBil oraz Ferreou i bałyśmy się rewelacyjnie. Czas było wracać do hostelu, wejście na drugie piętro, szybki prysznic i wreszcie zasłużony odpoczynek. Szkoda było mi zasypiać, bo wiedziałam, że weekend powoli się kończy. Mimo, że tak naprawdę spędziłyśmy niewiele czasu razem bardzo zżyłam się z dziewczynami i organizatorami. Mam nadzieje, że pozostaniemy w kontakcie:)

Ten post jest na tyle gigantyczny, ze drugi dzień opiszę innym razem( obiecuje, ze będzie krótszy:))

Na koniec i wisienka na torcie czyli filmik z wyjazdu<3


Chciałam jeszcze podziękować :
Maćkowi i Kasi za świetną organizację i wspaniałą atmosferę:)
Wizażystce która oczarowała mnie swoją urodą, umiejętnościami i podejściem do nas,
Fryzjerce z którą świetnie się rozmawiało i stworzyła mi cudo na głowie:D
Barmanowi który był również szoferem za przepyszne drinki i niewywiezienie nas do obozu pracy:p
Panu filmowcowi za bezszelestne kamerowanie i świetne ujęcia.

Oraz dziewczynom:

Agacie, za to, ze nie przytrzasnęła mnie drzwiami,
Madzi , za przepiękne zdjęcia:**, twój uśmiech, i niekończące trajkotanie:D
Monice, za wycieczkę po Poznaniu,
Magdzie,  za niewyrwanie mi wszystkich dolnych rzęs :D
Adze, za zabawę do białeg rana,
Asi, za wspólne śniadanie, wspólny pokój i wspólne poranne cierpienia:D,
Marchewce, za to, ze wreszcie się spotkałyśmy! I Tak dobrze się dogadywałyśmy.

Mogę szczerze powiedzieć, że to był jeden z najlepszych weekendów w moim życiu. Maćku możemy to powtórzyć?;)

poniedziałek, 29 lipca 2013

Jak dać loczkom drugie życie;)

Reanimacja loków to temat rzeka. Sama lubię gdy moje włosy z dnia na dzień się rozprostowują więc odświeżanie skrętu nie jest moim priorytetem.  U siebie zauważyłam nawet, że na drugi dzień loki wyglądają lepiej niż zaraz po myciu.
Jakiś czas temu dodałam post o reanimacji ale nie poparty własnymi doświadczeniami a tekstem jednej z wizazanek. Jeśli chcecie poczytać znajdziecie go tutaj<KLIK> Czas zweryfikował te pomysły i mam swoich faworytów w tej kwestii.
Czas  rozpocząć akcję reanimację! :D 

1 Pierwszy sposób, który stosuję  to zwilżenie włosów wodą i odżywka bez spłukiwania.  Zazwyczaj używam do tego atomizera i rozpylam wodną mgiełkę na lokach. Na to nakładam odżywkę(zazwyczaj Joanne Naturie albo balsam z Apteczki Babunii) w wielkości orzecha włoskiego i zaczynam ugniatać włosy.  Następnie tak ugniecione przypinam je spinkami do głowy i czekam aż podeschną.(czasem pomagam sobie opierając głowę o podłogę) Poniżej możecie zobaczyć to misterne upięcie:D


Zdjęcia trochę kiepskie:p ale mam nadzieje, że zrozumiecie o co chodzi:D






2 Drugi sposób to  potraktowanie każdego loczka z osobno odrobina odzywki bez spłukiwania i odrobiną żelu do włosów. Mój kształt loka to rulon więc nietrudno mi oddzielić każdy lok osobno.  Po nakładam podeschnięciu odgniatam wilgotnymi dłoniami żel.

 


3 Trzeci patent to bardzo wygodna sprawa ale nie na każdemu się sprawdzi. Wieczorem gdy widzę, że moje loczki są już smętne a ja nie mam czasu ich umyć zwilżam je wodą  i nakładam sporo odzywki bez spłukiwania. Następnie na samym czubku głowy zwijam je w jeden wielki rulon i przypinam spinkami typu  żabka.  Kolejnego dnia po rozpuszczeniu mam bardzo fajne, wyraźne loczki.



Czasem gdy te sposoby zawodzą rezygnuję z rozpuszczonych włosów i stawiam na koczki, warkocze, kucyki. W ostateczności decyduję się umyć głowę dzień wcześniej niż planowałam. Myślę, że tym postem ameryki nie odkryłam ale dostałam komentarz z prośbą o taki post. Mam nadzieje, ze sprostałam zadaniu ;)


Jeśli znacie jakieś fajne, sprawdzone sposoby by dać lokom drugie życie, to koniecznie napiszcie o tym w komentarzach! Im więcej różnych loczków, tym większe prawdopodobieństwo, że metoda się sprawdzi.

piątek, 26 lipca 2013

Sun of a peach

Neony jak co roku w wakacje noszę non stop. Nie wiem nawet czemu aż tak bardzo moje serce zaczyna bić szybciej, gdy widzę te jaskrawe, żywe odcienie.  Każdy z nich jest wyjątkowy i ma w sobie coś pięknego. 
Dziś mam dla was smakowity kąsek, prosto ze słonecznej wyspy China Glaze. Ten cudowny odcień pochodzi z kolekcji Sunsational. Cała seria rozkochała mnie w sobie ale niestety mój mózg tym razem jest silniejszy niż serce i mam tylko jeden egzemplarz. Ale za to jaki! Przepiękny słoneczny pomarańczowy lakier o zaskakującej nazwie Sun of a peach. Niestety nie można mieć wszystkiego, neony mimo swego niewątpliwego uroku mają bardzo ciężką formułę. Lakier ten pokrył moje paznokcie po 3 warstwach i musiałam wyrównać jego powierzchnię topem bo zauważalne były smugi. Na szczęście schnie szybko więc nie jest to całkowita tragedia. Ja miłośniczka neonów wybaczam im, ale jeśli nie jesteście gotowe na takie poświęcenie zastanówcie się nad jego zakupem. Kolor ma obłędny, to bardzo jasny neonowy pomarańcz o lekko matowym wykończeniu. Na moich paznokciach ma bardzo dobrą trwałość, na nogach trzyma się nawet do 10 dni. Czy go polecam? O tak, warto mieć taki wakacyjny kolor w kolekcji, momentalnie poprawia humor.
Można go dostać za ok 22 zł w sklepie Alphanailstylist <KLIK>










 






                           

środa, 24 lipca 2013

Po prostu czerwień

Jak widziałyście na moim facebooku w ostatni weekend uczestniczyłam w przecudownym weekendzie stylizowanym na pin up. Relacja już niedługo ale na razie zapraszam na mały zoom na moje paznokcie dobrane do tej stylizacji. Wiedziałam, ze nie będę mieć czasu bawić się w zrobienia więc postawiłam na ponadczasową klasykę - czerwień. Do torby podróżnej wrzuciłam lakier z wibo serii classic  nr 369. Czy się sprawdził? Chyba mogę powiedzieć, ze tak;) Malowałam nim paznokcie w sobotę rano a dziś zmyłam bo miałam go już dość. Lakier trzymał się bardzo dzielnie, pojawił się tylko jeden odprysk. Końcówki nie ścierały się szybko. Pokrył moje paznokcie po 2 warstwach. Do tego lakiery wibo mają bardzo przystępną cene;) Jeśli szukacie czerwieni to polecam.

Zdjęcia pociągowe:D Nie miejcie mi tego za złe;)


 




Nie ma to jak podróż na korytarzu ;)


wtorek, 23 lipca 2013

Nowości

Bardzo bardzo rzadko robię tego typu posty ale ostatnio trochę rzeczy mi się nazbierało:D Kilka rzeczy kupiłam, klika dostałam i myślę, że najwyższy czas je pokazać. Lubicie czytać/oglądać takie posty? Dajcie koniecznie znać w komentarzach.

Zacznę od wiboboxa, który w tym miesiącu mnie nie powaliła na kolana. Eyelinery na razie zapowadają się bardzo kiepsko, za błyszczykami nie przepadam... Bibułki mnie ucieszyły, wreszcie je wypróbuję. A tuszy mam na razie po dziurki w nosie:D



Kolejna nowość to wypełniacz do koka, który dostałam od mojej siostry;) Jako, że ona właśnie dość mocno skróciła włosy i nie może z niego korzystać przejęłam go ja:D Już go nosiłam kilka razy i jestem zachwycona.



Teraz zerknijcie na mój nowy pędzel do konturowania twarzy. Kupiłam go za ok 10 zł na ebayu. Ma przemiłe włosie i coś czuję, że się z nim bardzo polubię.




Następnie wakacyjny zakup czyli leginsy w kwiaty. Wiem, że nie mam nóg modelek, a rozmiar 40 powinien ubierać się cały na czarno, żeby wyszczuplić co nieco;p(piszę to oczywiście z przymrużeniem oka) ale jest lato, są wakacje a ja mam ochotę, nosić pogrubiające kwiaty na udach! I nic mnie przed tym nie powstrzyma! ;)




Co tu dalej mamy? Zestaw zapalonego Frugowicza. Przepyszne sorbety dostępne w bierdonce oraz dwa napoje na ochłodę;)



Następnie zapraszam was do Włoch. Sklep Bath&Body works wysłał mi miły upominek;)


Czas na dzisiejsze  łupy. Na pierwszy ogień idzie torebka kupiona w hausie. Moja obecna całkowicie odmówiła posłuszeństwa i odchodzi na zasłużoną emeryturę.

Oraz letnie buciki, które dorwałam za 50% normalnej ceny. Rozkochały mnie w sobie tymi złotymi elementami:)


Ostatnie ale wcale nie najgorsze! Dostałam od mamy przecudowny prezent. Spersonalizowaną puszkę coca coli:) I jak to się nie uśmiechać?;)