poniedziałek, 11 kwietnia 2011

Brzoskwiniowy łup

Czyli essence makes me weak. Kupiłam go niedawno z Douglasie w Wola Parku. Oczywiście jak zwykle przypadkiem się tam zjawiłam, pokręciłam się po cichutku i złowiłam wzrokiem szafę essence. Gdy ujrzałam nowości nie mogłam poprzestać tylko na oglądaniu. Na szczęście stanęło tylko na dwóch lakierach mimo iż bylo wiele bardzo ciekawych obiektów które-znając mnie i tak prędzej czy później kupie..
Urzekła mnie ta pastelowa brzoskwinka<3 Szukałam takiego koloru od pradawnych czasów. I wreszcie go mam. Niecierpliwa zmalowałam nim manicure dość szybko. Nie zawiódł mnie. Rozprowadza się łatwo i schnie szybko. Dwie warstwy wystarczą by pokryć płytkę. Buteleczka jest duża i w miarę wydajna, sam lakier jest dość gęsty przy najmniej nie rozpływa się na boki i jest przyjazny w aplikacji. Lakiery z essence mają dla moich paznokci idealny pędzelek, świetnie maluje mi się nim w okolicy skórek. Co do trwałości to nie wiem. Zmyłam go po 2 dniach (jak przystało na rasowa lakieroholiczkę)bo otrzymałam paczuszkę z lakierami od Carmen o czym opowiem jutro;) polecam z czystym sercem.


Sztuczne światło

1 komentarz:

Zostaw po sobie ślad;)